Gdzie nie ma

image

graphics CC0

Tomasz Kucina

Gdzie nie ma-

przez świat grząski zaczerwieniony obosieczny
przez
ostrze obu stron genu

przez mrok bluszcz uchwyt i kostur parawanu

matecznik ostatniego gzymsu
wijący się do góry jak macka kałamarnicy
i spadający

w odmęt odsieczy z przypadku

ludzka nicość pazerna i plastyczna
zwinna boska umęczona
maleńka idiotyczna ofukana – wyje z bólu

zimna jak zakompleksiony metal z kleszczem pomiaru

w pozorowanym podkładaniu dłoni
w tunelach z kwaśnego żelu w miejscach intymnych
są punkty przetrwania gatunku

z inkubatora do ciepła
przychodzi do nas komiczny duch nadziei

lękliwe jabłko Adama
wzywa Boga harmonii i kształtu – na pomoc
ogryzek przebija robak w kości łonowej

pod krtanią podrażnionej żyły z jej wrzasku astronomii
przez planet oś przepływa lawa
śluzu łożyska

w ciała inspekcji w uchu nietoperza

na zaplątaniu strachu włoska struny głosowej

nad kowadełkiem głuchej cywilizacji
z nadliczbowych gestów i balansu

od spierdolenia ciszy na jaką zabrakło patentu
w morzu połogu i krzyku
w szczepie pępowiny

gdzie jeszcze

nas nie ma

Reklama

Wyobrażenie Buffalo


buffalo 1

graphics CC0

Tomasz Kucina

Wyobrażenie Buffalo-

nic nie poszło

zachodzą słońca poezji

lód pod stopą – łajno

kac – emocjonalna konurbacja

z jeziora Erie za rzeką Niagara

i nigdy tam nie byłem

człowieku po grdykach brzasku
z blokowisk kiczu urojony – gardzisz czasem przeszłym

bez czasu ustalasz

nie było słowa co ciebie zakonserwowało

szukałeś kodu – systemu zakotwiczenia
za ścianą cuchnącą moczem gdzie swąd w odór

zmierzałeś

do nawiedzonych chiromantek – użyłeś – i pozujesz

rezonują linie życia i losu

przez wieki mechaniczne

rotor poezji burczy w ich podbrzuszach

już świta

kolaborantki mamony
wróżą z dłoni Criss’a Angel’a z Cirque du Soleil

a pod sufitem
drży drut z żarówki Thomasa Edisona

wykwity upodlonego poranka

ugięty blask co ośmiela i otumania
morale legendarnych piwożłopów miasta

chciałeś – więc masz słowo bierne
idzie za tobą

skrada anemicznie po brudnych ścianach
po ciemnych skwerach miasta

chowa za latarnie

w sztormowych pejczach kurzu

w dekadzie ufostatków
psychokinezy i smartfonów