
graphics CC0
Tomasz Kucina
Zimy naszego dzieciństwa-
[zimowy minipoemacik liryczny]
drapieżne surowe zimy
w saniach pamięci
skrzeczą zawrócone obrazy
sztuka królową śniegu – sztalugą natury…
wczesnym porankiem
u Claude Moneta „sroka” przysiada na żerdzi
w światłocieniu słońca się doświetla
kobaltowo-srebrne sekwencje smug
brzuchate gile. bałwanki. kuropatwy i przyszłe przebiśniegi
gruda. grudzień. grudniowo!
u Kossaka batalistyka i sceny powstańcze
u Fałata i Podkowińskiego
zimowe panoramy miast…
szczeniacka opowieść ucieka poza ramy
wtedy czas przywołuje wspomnienia
z fresku także mojego dziecięctwa
a zima powraca… w usłużnych komemoracjach…
genialne!
dokrewne gruczoły pamięci
kompensują aromaty
leukocyty Mnemosyne zabielą plenery
znów mróz siarczysty
hartuje ryby w polowej wędzarni
i pachną świąteczne balerony
zrębki drzewa jabłoni
aromat gałązki jałowca
wszystko co żyło
dało się strawić lub powąchać…
dziadunio w baranim serdaku
pokoleniowy patron zapachów
dostawca polędwic i goleni
zaklina czar smacznych wspomnień
pelenka na stole
jarmica z garnkami
w potoku płyną nosaki
są pulchne dziewczęta
ich alabastrowe makijaże
na biegunie prawcieleń lodowatych pocałunków
cierpkich i pistacjowych jak Kim Kardashian
blade dojrzałe włóki
skore do żyniaczki
nieco dalej
zimniejsze jeszcze sympozja
w dreszczyku plenerów retrospektywnych…
utarty sproszkowany śnieg
zaprósza teksturalną bielą garbate sosny
dociąża ich zaciężne igliwia
horyzonty przesuwając
w nieco głębsze perspektywy szadzi
gromadne paśniki
w kordonach żywiołu
tu liczne jadłodajnie zapełniła fauna
fetuje wolność
klaruje smaki
w jasełkach pełnych siana
a wiatr dmie przez płuca zimowych futer
podszczypując zmysłowo
stada młodych sarenek
w zaspach śniegu do kolan obtulonych
ich zgrabne sprężyste cewki
dygoczą z zimna
drżą jak osika na wietrze
w uśpionym potulnym lesie
najstarszy jeleń-matuzalem
nozdrzem wachluje jak komin parowozu
ogromny naremny piciur
obgryza z pietyzmem
korę skostniałej jarzębiny
zrywając przypadkiem królewskie poroże
zrogowaciała scypuła oszklona szronem
wytycza granice nowego wieku
i dystans do białych plam historii
w tutejsze okna zagląda wieczór
w izbie u sąsiada pobielono wapnem
cebrzyki i konwie z wodą
sapka z białej mąki
okraszona masłem
z mlekiem i skwarkami
coraz ciemniej za mglistą szybą…
a w naszym domciu?
jasno i miło:
misio przytulony pod kołdrą
ożywiona natura wprawiona w ruch
porusza sztuczne płatki
w „śniegowej” lampce na stole…
w przytulnym pokoiku
malutkiego chłopczyka
—
*podglebiem tekstu – rozmowa ze szczerym człowiekiem
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.