Louise Glück już nic nie musi

graphics CC0


Tomasz Kucina

Louise Glück już nic nie musi-

żyjemy w epoce zbiorowych nihilizmów
a Louise Glück cierpi słowem za miliony.
„Kordianka” w spódnicy.
jesień, nastroje, życie w siole.
ależ tu perfekcyjnie?,
w treściach wierszy
udręki podmienia w antropomorficzne kwiatki.
swego czasu w realu
poetka sadziła je w ogrodzie słuchając Don Giovanniego,
cóż,… nie był i nie jest to ogród Getsemani,
choć syndrom omni-władności „nadrzędnej instancji”
uaktywnia ból społecznej egzystencji.
maladyczne Massachusetts niczym opera buffa
makromolekularne
ironizuje lecz cierpi z doświadczoną Louise.
w uniwersyteckim Cambridge, na Yale, i wszędzie
gdzie sięga liga bluszczowa. nagle wyrastają „dzikie irysy”.
święta, święta…konfesyjna bez wiary
zapewne noblowska kwiecista hagiografia
w liturgii godzin,
komunikując łodygi ze słońcem, zgarnia po drodze
urocze „Pulitzery”.
ożywa liryczny ogród,
i w kwiaty mroczną kobietę – otula, w stadia
nadobnej dziewczęcej anoreksji.
przestać pochłaniać,
tylko przestać pobierać, i stać się duchem oczyszczonym –
myśli introspektywna dziewczynka.
to jej katharsis,
lecz liczne żywe iteracyjne kwiatki z tego wiersza
obsesyjnie zaglądają
do wądołów cywilizacyjnych dance macabre.
jutrznia tu wierszem o poranku,
wieczorem nieszpory,
uziemiony irys płatki o rosie rozwija,
zamyka zaś tomik – o zmroku.
gdy słońce oświetla ogród,
w chwilach nieuchronnego przeznaczenia.
jak w erotyku Jalila Lesperta,
w gazonach krytycznych namiętności,
w ciele i grobie, czy na zamku w Normandii,
we wszystkim
co złem próbuje być ambiwalentnym, i… niepotrzebnie.
czy świat ma jeszcze sens?…
odeszła kolejna epoka.
„jak można znaleźć wytchnienie?”
pyta doświadczona dziś Louise.
gdyż wokół „fetor przemocy, śmierci i utraty”?,
zamglonego oka tęczówka powtórnie blednie
w mazistych lękach introspekcji.
chorobliwie wrażliwej to „Iris” przypadłość, choć
lodem upala niemoc.
głębokie treści a proste słowa,
lecz nie nihilizm przemawia trupimi ustami
z jej wartościowych wierszy,
a gorzka analiza, merytoryczna chłodna auto-wiwisekcja.
więc vivat bezpieczne życie!, higiena pracy!, regeneracja!,
Glück wierzy w nożyk modelarski swojego ojca.
odcina części i dzieli na trzy…
logiczny człowiek na kole witruwiańskim.
obowiązki, uciechy, odpoczynek,
równo po osiem godzin na dobie,
dlatego dzień wydziela w parytetach i
maskuje w psychodeliczny tryptyk.
gdzieś zagubiła Boga, jednak „chce żyć po śmierci”…
świat zbrzydł i podmienia znaczenia:
jak w „Małych topielcach”,
gdzie: to – nie „dzieci jeziora” próbują przywołać żywych,
lecz żywi wabią je dawnymi imionami,
jak rybę do wędkarskich błystek.
człowiek tu abiektalny wręcz obrzydliwy,
estetyka wstrętu i szoku do własnego ciała?
jakoby brutal wkładający palec do waginy kochanki
w wierszu „Alba”…
gdzie ostre promienie słońca w momencie kulminacji
brutalizują przelatującą mewę.

napisano: 5-6 lutego 2023r.

*nobel autorki.
Tekst w charakterystyce refleksyjnej, nieironiczny i niekrytyczny.