Prawie wymodlone tradycje

graphics CC0

Tomasz Kucina

Prawie wymodlone tradycje-

przesądne młode małżeństwa
czuć malizną
polter-abend
wieczór i noc czynienia hałasu
gdzie wielkopolskie „ultra-pyry” z korpo
zanim przekroczą własny próg sypialni
po hucznym weselu pod syntezatorem
tłuką o próg flaszki po gorzale.
to noc poślubna
bez stringów
sztucznych atrybutów i dla prokreacji.
tyle nadziei ile kabały
szukanie wiary w gusłach.
a jednak wciąż poszukujesz
materialny człowieku
subtelnych podstaw dla swej egzystencji.
innym razem
w pomroczny Dzień Zaduszny
szukając choćby skrawka Duszy
współrzędny ból i głód w sobie uśmierzasz
skibkę chleba i sól pozostawiając
na blacie kuchennym do rana
dla bliskich ci zmarłych to posiłek
których żeś całkiem świadomie uznał
za jałowy proch ziemi bez eonu poświaty.
nawet w świeckiej tradycji
szturmują liczne zakusy.
plotą ku tobie nici Ariadny
chcąc wydostać cię z labiryntu pustki.
gonienie duchów
żegnanie przeszłości
rzucanie talerzami na szczęście
o czym gdzieś wam już opowiadałem.
jesteśmy różni choć czasem
wierzymy w mchy i paprocie
bajki o śpiących królewnach i w
trzeźwiące całusy szlachetnych rycerzy.
ślubujemy swaćbę
przysięgając na całe życie
nie przed Stwórcy ołtarzem
a żercą z chrustem w pięści
i swatem ze srebrną brodą do pasa.
krzyczymy: „biber daj mi tę lubą!”
a Bóg się śmieje zabawnie.
jest w nas melodia. czyni znaki.
w rytm trąb werbli i puzonów.
jak lustra czasu obijające kołacze
kłaniające się nam ciężkie feretrony
z obustronnym obliczem świętego Izydora
modlimy się o plony i urodzaj
po czasach mrozów lub powodzi.
tylu ludzi. codziennych pragnień
tyle obłudnych natręctw
a jednak przyciąga nas Wiara!
pokutnych penitentów mitologiczna cywilizacja –
na Pomorzu
po Wielkim Poście
zakopuje kwaśny żur na polach
przybija śledzie do drzew
pokuty i ascetyzmu się wyrzekając
uprasza litości i darów od Stwórcy.
w Małopolsce
dziady śmigustne dolepiają sobie wąsy
chodzą „na żebrę” wypraszając
o datki po gospodarzach.
pragną doświadczyć Boskiego Miłosierdzia
i ludzkiej łaski współczucia
podobnie jak tatarscy jeńcy
w obrządku historycznego wydarzenia
co jest prawzorem dla tegoż zwyczaju.
kolejni radośni po Bożym Ciele ale w kinie
z pawim piórkiem z praktyki lajkoników
rozdają buławą razy na szczęście.
a w Niedzielę Palmową dzieci ich
z koszykami sieczki. gęby mają sadzą osmolone
kożuch po dziadku założony na ręby
jako pucheroki krakowskie pukają
do drzwi sąsiadów
kolędy kantyczkowe celebrują
wygłaszają oracje.
laskami pucherskimi walą w podłogę
złe moce niby to odganiając.
Jezusa wypatrują
szukają współczesnej Jerozolimy.
w Wielki Czwartek na wieży kościółka
tuzy hip-hopu zawieszają słomianego Judasza
a w piątek
w bajorku topią kukłę tego Iskarioty
choć
wczoraj jeszcze chowali srebrniki
pod poduszkami pulchnych swych kochanek.
są i inne uciechy
folkowe klimaty
kupałnocki na Mazurach
chochliki i topielice hulają tam po ogniskach
współczesna cywilizacja jak pies Baskerville’ów
to kolos materialny na bagnach i wrzosowiskach
niby na niby tłumaczy
że to ci tylko kabalistyczne flow & b-boying 
lecz
niczym lud księcia Mieszka
święconą wodą polewa z wiadra
własnego kaduka ukrytego za kołnierzem
po Boskim Zmartwychwstaniu
rankiem w Wielki Poniedziałek.

*autor stoi w szacunku dla dowolnych nieagresywnych  światopoglądów oraz dla ludowych i regionalnych tradycji i zwyczajów jednocześnie wskazuje na priorytet tradycji chrześcijańskich w sumieniu przykładowego i tradycyjnego katolika – który w założeniu wpisany jest w sens tego utworu jako peel.

 

Reklama

Melancholia bis

graphics CC0

Tomasz Kucina

Melancholia bis

przywykli. życie to fraktal z Andy’ego Warhola / mój mistrz!

jak namalować duszę NARODÓW?
wybudzić z onirycznych wizji. co złowróżbną wolą
zbiorowych kontekstów – jak u Malczewskiego?

w nowym mieście najdoskonalsze bywa tylko ciało!
radosne. otoczone kultem
skula ramiona w papirus z fetyszem metabolizmów
wytrawione kwasem w nadruku modystek.

w systemach uzurpacji gruchają marakasy fingują wuwuzele.
szur szur. szast prast. … i z bicza strzela następna epoka
trwa trans piaskowych już nieco cichszych instrumentów.

to „melancholia bis” rodowód z Malczewskiego.
współczesne dzieci Saturna z obrazów
oparci o sztalugi plują wysiękiem niklowanych zmysłów
do industrialnej butelki podświetlonej na parapecie.

fotonów ruch. miraż. przesyt metaloych rekwizytów.
choć nie powstańcy – lecz jeszcze ludzie przez chwilkę…
choć bez kajdanek – to zdecydowani na niewolę?!

alegoryczne „dzieciokwiaty” w samogwałcie zbiorowym
własnych interesów. w ornamentyce elektrycznych skrzypiec
w głowie im Harley Benton. litografie Marilyn Monroe. wierzą
w hieroglify i księgi lecz odpinają ze ścian karabele i proporce!

Mao Zedong wulgarne usta pacykuje im czerwienią. przetwarza
w pomidorowe puszki… źli. niedołężni. starzy… suną do okna
jak ponure chochoły! za tamtą granicą – kompromis wolności…

przeklina… czarna epokowa melancholia.

*tekst m.in. nawiązuje do dzieła Jacka Malczewskiego pt. „Melancholia”, obraz jest alegorycznym opisem epoki w której żył artysta-malarz, pośrednio do twórczości Andy’ego Warhola – tu tylko symbolicznie.